Jak słyszy słabosłyszący

Może masz za cicho ustawione aparaty? Tego typu uwagi zdarza nam się słyszeć na co dzień. Bardzo byśmy chcielibyśmy, żeby jedynym naszym problemem było ustawienie głośności aparatów – życie wtedy naprawdę byłoby proste… 

Aparaty słuchowe czy implanty słuchowe pomagają nam słyszeć i rozumieć więcej, jednak nie przywracają naturalnej zdolności słyszenia.

Ubytek słuchu nie oznacza, że słyszymy ciszej i wystarczy mówić do nas głośniej. Części dźwięków najzwyczajniej w świecie nie rejestrujemy lub nie potrafimy właściwie rozpoznać. Nawet najbardziej zaawansowany technologicznie aparat słuchowy czy implant nie jest w stanie nam tego zrekompensować. Dlatego w rozmowie stosujemy różne sprytne „triki”, które pozwalają nam – w mniejszym lub większym stopniu – uzupełnić to, czego nie słyszmy lub nie rozumiemy.

Czytamy z ust

Nie jest jednak cudowna umiejętność, którą każdy z nas wyssał z mlekiem matki. Efektywnego czytania z ust trzeba się nauczyć, np. podczas rehabilitacji. Wielu z nas nabywało tę umiejętność nieświadomie i nieświadomie doskonali ją przez całe życie, obserwując usta rozmówcy. W Polsce brakuje warsztatów lipreading, musimy więc polegać na własnym doświadczeniu.

Czytaniem z ust posiłkują się mimowolnie nawet słyszący. Jeśli będziesz na koncercie lub w hałaśliwej knajpce, zwróć uwagę na osobę, z którą rozmawiasz. Prawdopodobnie będzie obserwować Twoje usta – niekoniecznie dlatego, że ma ochotę się z Tobą całować.

Czytanie z ust bywa jednak zawodne – obraz wielu wyrazów jest podobny. Ponadto wiele osób ma fatalne wady wymowy – a te znacznie utrudniają czytanie z ust.

Każdy człowiek ma też własny styl i tempo mówienia. Potrzeba czasu, żeby nauczyć się „czytać” poszczególne osoby.

 

Dużo lepiej rozumiemy tych, których dobrze znamy niż tych, których dopiero co poznaliśmy.

 

Rozwiązujemy… rebusy!

Słuchanie to dla nas rodzaj rozwiązywania rebusów. Ponieważ nie słyszymy pewnych głosek, a nawet całych wyrazów, musimy je uzupełnić, korzystając z nabytej wiedzy i doświadczenia. Im większy ubytek słuchu, tym więcej luk do uzupełnienia.

Spójrz w lustro, powiedz bezgłośnie słowo „babka”, a następnie słowo „papka”. Oba wyrazy będą wyglądać na ustach tak samo. Tylko z kontekstu można wywnioskować, czy mowa o ładnej babce, czy o obiadku dla dziecka.

Jeśli temat jest nam obcy i skomplikowany, a w wypowiedzi pojawia się sporo słów obcych – luk do uzupełnienia jest znaczniej więcej niż w zwykłej pogawędce. Trudniej jest więc nam zrozumieć wykład z biologii molekularnej czy gramatyki historycznej języka polskiego niż plotki przy kawie o kolejnym romansie w pracy. I to bynajmniej nie dlatego, że ten drugi temat wydaje się nam ciekawszy!

Rozszyfrowywanie zajmuje więcej czasu niż spontaniczne słuchanie u słyszącej osoby. Dlatego czasem możemy sprawiać wrażenie, jakbyśmy nieco z opóźnieniem „łapali”, co się do nas mówi. Przez co niestety jesteśmy często postrzegani jako mniej inteligentni. Tymczasem rozumienie – zwłaszcza przy dużym ubytku słuchu – wymaga naprawdę sporej bystrości umysłu.

 

Obserwujemy mimikę i czytamy emocje

Aparaty słuchowe i implanty to wspaniałe urządzenia, ale niedoskonałe. Naturalny słuch ma tę cudowną właściwość, że selekcjonuje dźwięki na ważne i niepotrzebne, a te drugie po prostu potrafi zignorować. Protezy słuchowe wzmacniają wszystkie dźwięki i rozumienie może nam zakłócić gwar w tle, a nawet… szum klimatyzatora czy czajnika.

W dużych pomieszczeniach często do szelestów i cichych rozmów, które zakłócają nam głos mówiącego, dochodzi jeszcze pogłos. Dlatego w takich miejscach, jak np. teatry, sale szkolne, wykładowe czy konferencyjne, urzędy, dworce itd. świetnym wsparciem są dla nas pętle indukcyjne lub Speach To Text. Niestety w Polsce wciąż trudno o takie udogodnienia.

 

Słuchanie jest dla nas niemałym wysiłkiem

Czytanie z ust przez dłuższy czas męczy wzrok, zwłaszcza przy trudnych warunkach oświetleniowych. Kiedy rozmowa toczy się w grupie, obserwacja różnych rozmówców wymieniających zdania przypomina śledzenie meczu ping ponga – nie da się zauważyć wszystkiego. Z kolei nieustanne rozszyfrowywanie zdań wymaga dużej koncentracji i wypoczętego umysłu. Bywa, że po dłuższym słuchaniu jesteśmy zmęczeni, a zmęczenie powoduje, że rozumienie przychodzi nam z większym trudem.

Dlatego czasem po rozmowie, po wykładzie, lekcjach czy pracy musimy odpocząć – wyjść wcześniej z imprezy czy spotkania. Co wcale nie oznacza, że jesteśmy skoncentrowaniu na sobie i żyjemy w chmurach. Po prostu potrzebujemy nabrać sił przed kolejną rozmową 🙂

 

Wiele osób słabosłyszących wspiera się językiem migowym

Istnieje liczna grupa słabosłyszących, którzy starają się jednocześnie wykorzystywać resztki słuchowe w komunikacji za pomocą mowy, jednocześnie posiłkują się językiem migowym.

To najczęściej słabosłyszący, którzy urodzili się z głębokim lub znacznym ubytkiem słuchu i mieli okazję nauczyć się polskiego języka migowego od głuchych przyjaciół, w szkole dla głuchych (bo tam pobierali edukację), podczas rehabilitacji, na kursach, czy też od głuchych rodziców. Aby porozumieć się ze słabosłyszącymi migającymi, nie musisz umieć migać – w rozmowie stosuj te same zasady komunikacji, co ze słabosłyszącymi, którzy nie migają.

 

Jeśli nie możemy usłyszeć, możemy zobaczyć

Dlatego nazwy własne, wyrazy obce czy trudne terminy warto zapisać nam na kartce lub telefonie komórkowym. Jeśli znasz daktylografię (alfabet palcowy), możesz niezrozumiane słowo przeliterować za pomocą dłoni.

Wszędzie tam, gdzie słyszenie jest utrudnione – np. w teatrach, w kościołach, na konferencjach doceniamy wsparcie w postaci napisów.